Czytelnia

drukuj Prześlij znajomemu zgłoś błąd archiwum Cofnij
util util util
foto

Bitwa o Labirynt
2023-01-14 09:26:10 Artykuł czytany 176 razy


Za zgodą Wydawnictwa UNITAS publikujemy artykuły oparte na podstawie książki Wiktora Świetlika „Polska Stasiaka”. W drugim z artykułów autor publikuje swoje ustalenie dotyczące zamykania nielegalnego klubu w Warszawie w iście westernowym stylu.

Pomimo że Labirynt działa nielegalnie, bywają w nim lokalni politycy, celebryci, a nawet rektorzy uczelni, którzy wraz z profesurą uświetniają wybory uczelnianych miss. Wydaje się, że cała szemrana Warszawa może parafrazować stare powiedzonko, krzycząc „hulaj dusza, państwa nie ma”, ale latem 2005 roku Labirynt spotyka niemiła niespodzianka.


Prezydent Stasiak pasjonuje się i wspiera niepodlegającą mu policję, a co z podlegającą mu strażą miejską? Tu problem z wizerunkiem jest nawet większy niż w przypadku policji. Idea policji municypalnych sięga średniowiecznych miast, a nawet starożytnego Rzymu. W założeniu tego typu organ powinien być blisko obywateli, czasem nawet składać się z ochotników – amatorów, na bieżąco pilnując porządku i zapobiegając drobnej przestępczości. W Polsce po 1989 roku taką rolę miała spełniać straż miejska podlegająca samorządom.

Szybko jednak okazało się, że najważniejszym zajęciem strażników jest wystawianie mandatów za złe parkowanie. Władze miast zorientowały się, że to świetny biznes, więc pozastawiały ulice zakazami parkowania, a strażników wysłały po pieniądze. Było to o tyle przebiegłe, że nienawiść społeczna nie sięgała prezydentów, burmistrzów czy radnych, a strażników zakładających blokady lub zostawiających mandat za wycieraczką. Stasiak nie musi przekonywać Lecha Kaczyńskiego, że pora zmienić model działania straży.

Podczas wspomnianego czata z czytelnikami „Życia Warszawy” bombardowany jest skargami na strażników. Na czele straży stają Witold Marczuk, były szef Głównego Inspektoratu Celnego, i Maciej Wąsik, były burmistrz warszawskiej dzielnicy Wawer i jeden z założycieli antykomunistycznej Ligi Republikańskiej. Marcin Rosołowski widział efekty ich pracy z perspektywy biura prasowego: – Zmieniał się obraz straży. Dzięki Stasiakowi, Marczuk i Wąsik przekształcili ją z suto opłacanej formacji, kojarzonej z wlepianiem mandatów za złe parkowanie, w prawdziwą policję pomocniczą, skutecznie dbającą o bezpieczeństwo. Mieliśmy obiektywne dane, bo szybko zwiększały się wskaźniki poczucia bezpieczeństwa wśród warszawiaków. Dariusz Gwizdała mówi, jak wyglądało to praktycznie: – Przerzucono straż miejską z tak zwanego pietruszkowca, czyli ścigania straganiarzy i źle zaparkowanych samochodów, na prewencję miejską. Pojawiły się patrole interwencyjne.

Lech Kaczyński krótko po objęciu stanowiska zapowiada, a potem zakazuje straży zakładania blokad na koła źle zaparkowanych samochodów. Straż ma też stać się fragmentem nowej miejskiej tożsamości. W przeddzień sześćdziesiątej rocznicy wybuchu Powstania Warszawskiego, 31 lipca 2004 roku, w parku Skaryszewskim obchodzony jest po raz pierwszy Dzień Strażnika Miejskiego. – Chodzi nam o rodzaj etosu, konkretnych zasad, takich jak: uczciwość, lojalność, poświęcenie w służbie ludziom – tłumaczy Wąsik w wewnętrznym piśmie straży miejskiej. Na uroczystości zaproszony zostaje major Brochwicz-Lewiński, czyli wspomniany „Gryf” – dowódca obrony pałacyku Michla. Otrzymuje odznakę honorową straży miejskiej z numerem 0001.

– Istotne było wprowadzenie nowych zasad naboru. Dla Władka Stasiaka to było bardzo ważne, by wybierać ludzi z predyspozycjami, a potem dodatkowo ich kształtować – relacjonuje Anna Kasprzyszak, rzecznik Lecha Kaczyńskiego i szefowa jego Biura Informacji, była dziennikarka. Z tą jedną z najbliższych współpracownic Lecha Kaczyńskiego zresztą zwiąże się zabawna historia, gdy straż miejska będzie w Dzień Wagarowicza wyłapywać uciekinierów ze szkoły. Jednym z pierwszych schwytanych okaże się jej syn.

W końcu straż miejska ma jednak dużo poważniejszy, naprawdę zaskakujący sukces, do którego zresztą w przyszłości Lech Kaczyński będzie często wracał w rozmowach ze współpracownikami. Podlegająca Stasiakowi służba rozwiązuje problem, który wydawał się nierozwiązywalny. Przecina mieczem stołeczny węzeł gordyjski i staje się symbolem skuteczności ekipy rządzącej w ratuszu.

GROM w akcji


Włodzimierz Frenkiel to były działacz komunistycznego Związku Socjalistycznej Młodzieży Polskiej (ZSMP). Nosi imię, którego w PRL raczej przypadkowo nie nadawano. Po 1989 roku biznesmen mocno koleguje się z ekipą polityczną SLD. Jest właścicielem kilku kolejnych klubów w samym centrum Warszawy. W latach 90. ma opinię człowieka nie do ruszenia. Jego kluby ochraniają policjanci po cywilnemu, przeważnie antyterroryści. Zdarzają się pobicia klientów. Podczas jednej z interwencji policjantów umundurowanych biją ich koledzy po cywilu wezwani przez ludzi Frenkla. Symbolem bezkarności wobec stołecznego oligarchy jest klub Labirynt przy ulicy Smolnej, rzut beretem od słynnej palmy przy rondzie de Gaulle’a.

Klub rzeczywiście przypomina labirynt. Ma wiele połączonych ze sobą sal, kilka barów, a wszystko to w pomieszczeniach należących do miasta. Frenkiel nie dostaje odpowiednich zgód administracyjnych na działanie klubu, nie zgadzają się na niego mieszkańcy kamienicy, a mimo to interes kwitnie. W 1998 roku Rada Miasta wybiera na prezydenta młodego i energicznego – a jak się okaże, także obrotnego – polityka związanego ze środowiskiem Unii Wolności Pawła Piskorskiego. Piskorski w trakcie kampanii zapowiada, że zamknie Labirynt. Jak Włodzimierz Frenkiel przekonuje prezydenta, by zmienił zdanie? Tego nie wiadomo. Ale wiadomo, że mija kadencja Piskorskiego, a nielegalny lokal ma się znakomicie, stając się z roku na rok coraz silniejszym symbolem bezprawia, a także rozkładu państwa i prawa.

Zapewne nauczony doświadczeniem właściciel był przekonany, że i tym razem uda mu się przetrwać. Pomimo że klub działa nielegalnie, bywają w nim lokalni politycy, celebryci, a nawet rektorzy uczelni, którzy wraz z profesurą uświetniają wybory uczelnianych miss. Wydaje się, że cała szemrana Warszawa może parafrazować stare powiedzonko, krzycząc „hulaj dusza, państwa nie ma”, ale latem 2005 roku Labirynt spotyka niemiła niespodzianka.

Walka nie jest łatwa. Frenkiel ma świetnych prawników, którzy operują wśród miejskich procedur jak rekiny w morzu. Obalają decyzje, odwołują się, wynajdują kruczki prawne. Sądy ochoczo stają po stronie „krzywdzonego przez państwo przedsiębiorcy”, pomimo że klub de facto od lat działa bez właściwych zezwoleń. Dlatego najpierw w ruch musi pójść administracja. Wykorzystane zostają wszystkie mechanizmy prawne, cała ścieżka urzędowa, wezwania, kontrole, odcięcie wody. Niemniej nadal – jak się okazuje – nie jest łatwo w sposób prawny zająć miejski lokal siłą.

Odpowiednie urzędy szczebla wojewódzkiego nie chcą wydawać decyzji, które dawałyby prawną podstawę do odbicia klubu, pomimo że funkcjonuje on nielegalnie, zakłóca spokój, sprzedaje nielegalnie alkohol, nie spełnia wymogów konserwatora zabytków. W końcu się udaje. Powiatowy inspektor nadzoru budowlanego stwierdza, że klub jest nielegalny i zagraża zabytkowej kamienicy. Straż miejska dostaje rozkaz zajęcia klubu. Wspierać ją ma wynajęta w tym celu agencja ochroniarska zatrudniająca byłych żołnierzy GROM. Jak się okaże, była to bardzo przezorna decyzja.

Uwaga na kreta!


Media obiega informacja, że Labirynt został zajęty przez miasto. Barbara Stasiak wspomina, że przed akcją i po niej telefon u Stasiaków się urywa. W domu jest centrum dowodzenia. – Panował wielki rozgardiasz. Sytuacja była bardzo dynamiczna, ale nie było przy tym chaosu, były szybkie, precyzyjne komendy.

Wiedziano, że ochrona klubów Frenkla dysponuje bronią z ostrą amunicją. Domyślano się, że niektórzy z policjantów rozpoznają po drugiej stronie swoich kolegów. Nie pozostało to bez znaczenia dla decyzji o tym, by klub odbijała straż miejska, a nie policja. Komendant Siewierski, któremu Stasiak ufa, o sprawie wie, ale komendant śródmiejskiej komendy przy ulicy Wilczej już nie. – Wymagało to sporej finezji – podkreśla Roman Polko, który wówczas na bieżąco doradzał w sytuacji, kiedy części służb mających być zaangażowanymi w akcję nie można ufać.

Jeden z GROM-owców biorących udział w odbijaniu klubu opisuje: – Klub był ekskluzywny: duże akwaria, egzotyczne rybki, pokoje VIP… w biurze księga honorowych gości, na pierwszym miejscu wpisani byli premier i gwiazdor filmowy.Pokoiki w stylu agencji towarzyskiej, klimat klubu nocnego. Kamery, niektóre ukryte.

Świadectwem sporej zdolności przywódczej jest niezważanie na własne emocje i sympatie. Przecież Stasiak uwielbia policję, a ona jego. Ale tym razem nie może mieć do jej skuteczności stuprocentowego zaufania.

Mniej znany jest dalszy ciąg tej historii. W nocy przed Labirynt podjeżdża grupa kilkunastu uzbrojonych odbijaczy. Na ich spotkanie wychodzą wspomniani eks-żołnierze GROM z agencji ochroniarskiej, z którymi miasto zawarło wcześniej z pomocą Polki umowę. Ambiwalentnie zachowują się przybyli w końcu policjanci. Chcą wejść do klubu, GROM-owcy ich nie wpuszczają. Stasiak jest na telefonie z Siewierskim, ale wie, że dojścia Frenkla mogą sięgać wyżej.

Stasiak zakładał, że może dojść do próby odbicia klubu, i zabezpieczył się. Charakterystyczne, że tu znowu stara się mieć odwody inne niż jego ukochana policja. Przenikliwy wiceprezydent przewidział, że funkcjonariusze mogą mieć problem ze skutecznym działaniem wobec ochraniających klub kolegów albo kłopoty z ich strony potem.

Natychmiast do roboty biorą się adwokaci Frenkla. Wydają oświadczenie, które publikuje Polska Agencja Prasowa. Oznajmiają, że działania powiatowego inspektora nadzoru budowlanego „polegające na wtargnięciu do pomieszczeń klubu po uprzednim wyłamaniu zamków, bez uprzedzenia o tym dysponentów lokalu” są bezprawne. Dodają, że „w sprawie samowoli budowlanej złożyli do sądu powszechnego pozwy o wyłączenie spod egzekucji, a organ egzekucyjny zobowiązany jest zaniechać wszelkich czynności egzekucyjnych do czasu ostatecznego rozstrzygnięcia żądania wyłączenia spod egzekucji”. Daremny trud.

Odebranie miastu siłą Labiryntu przez ludzi Frenkla – choćby na moment – byłoby potworną klęską wizerunkową państwa, ale też władz Warszawy i samego prezydenta Kaczyńskiego. Szczególnie, że zachowanie mediów jest wówczas nader ambiwalentne. Oczywisty sukces i fakt ukrócenia bezprawia toną w rozważaniach, czy aby straż miejska działała zgodnie z prawem. Sami strażnicy też nie zawsze pomagają. Jeden z mniej mądrych wydzwoni z klubowego telefonu gigantyczny rachunek za sekslinię, inni ponoć (wersje są sprzeczne) mieli urządzić w zdobytym klubie balangę. Z drugiej strony, jest to wówczas dla niektórych dziennikarzy ważniejsze niż koniec polskiego symbolu bezprawia. Ale zapobiegawczość Stasiaka sprawia, że medialni przyjaciele Frenkla nie okrzyknęli pełnego sukcesu. – Nie naruszyliśmy niczyjego dobra osobistego, nikt nie został nawet dotknięty – mówi potem, zapewne ze sporą ulgą, Jacek Laskowski, inspektor nadzoru budowlanego.

Świadkowie żyją krótko

Po odbiciu Labiryntu ratusz zapowiada triumfalną konferencję. – Działalność Labiryntu była uciążliwa dla mieszkańców, a poza tym były to kpiny z prawa – tłumaczy Lech Kaczyński. Stasiak wymienia grzechy klubu: – Sprzedawano alkohol bez zezwolenia. Urząd Miasta prowadził kontrole w tej sprawie. Kilkakrotnie skonfiskowano spore ilości alkoholu.

A jak skończyło się spotkanie na ulicy Smolnej kilkudziesięciu uzbrojonych mężczyzn? Odbijacze odjechali. Swoją drogą, jest to mroczne świadectwo czasów, w jakich żyliśmy, i trudności, z jakimi musiały się borykać ówczesne władze miasta, bo przecież cała ta sprawa powinna zakończyć się co najmniej kilkoma wyrokami więzienia. W lipcu 2005 roku prokurator krajowy ujawnił fragment zeznań Bogdana Tyszkiewicza, uchodzącego za łącznika między warszawską administracją przed dojściem do władzy Lecha Kaczyńskiego, a pruszkowską mafią. Wynikało z nich, że pośredniczył w przekazywaniu łapówek od powiązanych z lewicą biznesmenów, właścicieli Labiryntu, do miejskich decydentów z warszawskiego układu związanego z Platformą Obywatelską (PO) i lewicą. Odbywało się to w 1999 roku. Latem 2005 roku po wyjściu z aresztu Tyszkiewicz został zamordowany.

Podsumowując miejski okres, szeryf Stasiak zostawił Warszawę dużo bezpieczniejszą. Piętnastoletni syn Jana Pastwy, rok młodszego kolegi z KSAP, a potem dyplomaty, zwróci ojcu uwagę, że gdy przyszedł Stasiak, przestał się bać chodzić po ulicach Warszawy. To odczucie będzie powszechne. Po odejściu Stasiaka wiele rzeczy zaczęło szwankować, elementy układu warszawskiego odżyły, miasta dotknęły mroczne działania tak zwanej mafii reprywatyzacyjnej, w 2011 roku w tajemniczych okolicznościach zginęła Jolanta Brzeska, ale poziom przestępczości nigdy już nie wrócił do wcześniejszego.
wykop

Komentarze

Odśwież obrazek.

Publikowane komentarze sa prywatnymi opiniami użytkowników portalu. Portal nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii. Redakcja zastrzega sobie prawo do usuwania komentarzy obraźliwych lub zawierających wulgaryzmy.

A U T O P R O M O C J A



Siedlecka Manufaktura Kawy i Wydawnictwo Diecezji Siedleckiej UNITAS od wielu miesięcy prowadzą wspólna akcję promocji czytelnictwa „Dobra książka z dobra kawą zawsze sobie dobrze radzą”.
W tę akcje wpisują się radiowe niedziele, które na przełomie stycznia i lutego odbywają się w siedleckich parafiach. Za każdą zakupiona książkę można otrzymać puszkę aromatycznej kawy i „kawowe” kolorowanki.

Również w audycji  EXLIBRIS  od czasu do czasu będziemy mięli  dla Państwa książkę i puszkę kawy. Proszę zatem nas słuchać od poniedziałku do piątku o. 13.10. Na audycję zapraszają Joanna Kuczborska i Agnieszka Osmólska-Ilczuk.



foto

Caritas dla niepełnosprawnych
2023-02-16 14:38:58 Kategoria:

Rozumiejąc potrzeby osób z niepełnosprawnością Caritas Diecezji Drohiczyńskiej od lutego 2010 r. prowadzi Diecezjalny Ośrodek Wsparcia dla Osób Niepełnosprawnych...

więcej »
foto

Serwer Dell T330 – nowoczesne rozwiązanie dla małych...
2023-02-16 12:21:10 Kategoria:

Sewer to niezawodne urządzenie powszechnie wykorzystywane w wielu firmach. Przede wszystkim sprzęt cechuje się wysoką wydajnością oraz gwarancją bezpieczeństwa...

więcej »
foto

Na jakie telewizory warto zwrócić uwagę?
2023-02-16 11:25:20 Kategoria:

Choć nie milkną dyskusję, jaki telewizor LED byłby najlepszy, czy może trafniejszym wyborem byłyby telewizory LCD, plazma czy też zaawansowane technologicznie modele....

więcej »
foto

Jak mierzyć postępy działań SEO?
2023-02-15 11:06:39 Kategoria:

SEO, czyli Search Engine Optimization (optymalizacja stron pod wyszukiwarki internetowe) jest to zestaw technik stosowanych do zwiększenia widoczności witryny internetowej w...

więcej »
foto

Na co zwrócić uwagę, kupując pościel?
2023-02-14 12:48:01 Kategoria:

Sypialnia jest tą częścią domu, w której szuka się relaksu i spokoju. Wchodząc do niej tuż przed snem, powinna dawać poczucie bezpieczeństwa i być oazą po nawet...

więcej »
foto

Dlaczego młodzi ludzie coraz częściej inwestują na...
2023-02-14 10:39:26 Kategoria:

Przyjrzymy się, jak wygląda inwestowanie w akcje. Jak przygotowują się do tego młodzi inwestorzy? Czy giełda jest dla każdego?

więcej »
foto

Jak zacząć przygodę z pływaniem?
2023-02-13 10:48:46 Kategoria:

Aktywność fizyczna jest niezbędna do zachowania zdrowia, jednak nie każda dyscyplina będzie odpowiednia dla wszystkich. Jedni z nas wolą sporty siłowe, inni spokojną...

więcej »
- 101,7fm / 106,0 fm - ONAIR


Zapraszamy na audycje:

foto

O tym się mówi... Poranna rozmowa na antenie KRP
2023-02-09 16:07:30 Kategoria:

Codziennie, od poniedziałku do piątku o godz. 8:12 polecamy "O tym się mówi..." poranną rozmowę w Katolickim Radiu Podlasie. Gośćmi Marcina Jabłkowskiego i Andrzeja...

więcej »


Co, gdzie, kiedy

w lewoMarzec 2024w prawo
Pon Wt Śr Czw Pią So Nd
1 2 3
4 5 6 7 8 9 10
11 12 13 14 15 16 17
18 19 20 21 22 23 24
25 26 27 28 29 30 31

Najnowsze Informacje