Polska nie chce być tylko klientem na cudze rozwiązania, ale włącza się coraz mocniej w kosmiczny biznes i ma tu spore ambicje. Są ludzie, którzy przepracowali w amerykańskich i zachodnioeuropejskich korporacjach i agencjach kilka lub kilkanaście lat, a teraz wracają do kraju i uruchamiają własne firmy. – Dziś w Polsce mamy już kilkadziesiąt firm stricte kosmicznych, 150 pracuje dla Europejskiej Agencji Kosmicznej, prawie 400 ubiega się tam o nowe kontrakty. W sumie polski sektor kosmiczny to już 12 tysięcy pracowników, a to dopiero początek. Opracowywany właśnie Krajowy Program Kosmiczny ma nam zapewnić niezbędną infrastrukturę satelitarną: satelity komunikacyjne i obserwacyjne. Do tej pory robiliśmy tylko pojedyncze elementy, które poleciały już w ponad 80 misji kosmicznych. Ale mamy ambicje robić własne satelity. Rozszerzamy naszą współpracę z ESA i NASA. Rozmawiamy o zaangażowaniu w program „Artemis” i budowę baz na Księżycu. Mamy też nadzieję na polskiego astronautę, zarówno w agencji europejskiej, jak i amerykańskiej – powiedział Grzegorz Wrochna.
POSŁUCHAJ |
PAK jest też zainteresowana wynoszeniem satelitów na orbitę przy użyciu rakiet startujących z samolotów, z wysokości ok. 10 km. Takie rakiety są mniejsze, lżejsze i tańsze od tych startujących z gruntu. Potrzeby są tutaj ogromne, dlatego w marcu Agencja podpisała list intencyjny z dysponującą taką technologią firmą Virgin Orbit.
Podczas tegorocznego MSPO rozmawiano także o kosmicznej współpracy z Ukrainą. W kraju tym za czasów ZSRR produkowano międzykontynentalne pociski balistyczne, ma on więc duży potencjał w technologii rakietowej. Ale nie tylko rakiet dotyczy ta współpraca. Jest umowa na wspólne śledzenie satelitów i kosmicznych śmieci przy użyciu teleskopów, aby wynoszenie kolejnych satelitów na coraz bardziej zatłoczoną orbitę odbywało się bezpiecznie, bez ryzyka kolizji.
O tym, że kosmos jest ważny i warto z nim wiązać swoją zawodową przyszłość, są też przekonani studenci Politechniki Warszawskiej. W rozmowie z naszą rozgłośnią Korneliusz Szalkowski ze Studenckiego Koła Astronautycznego mówił o zbudowanych tam satelitach z serii PW-Sat, z których dwa zostały już z sukcesem wyniesione w kosmos, a teraz szykowany jest trzeci. Służą one testowaniu nowych napędów do deorbitacji, czyli do zdejmowania z orbity nieczynnych satelitów i tym samym zmniejszaniu ilości kosmicznego złomu. PW-Sat wyglądają bardzo niepozornie: wypełnione elektroniką sześciany o boku 10 cm, występujące pojedynczo lub łączone po kilka. Ale nawet w tak niewielkich urządzeniach można zmieścić aparaturę badawczą, a że każdy kilogram wynoszony w kosmos kosztuje duże pieniądze, studenckie mikrosatelity startują jako dodatkowy ładunek razem z dużymi urządzeniami należącymi do korporacji i do agencji rządowych.
POSŁUCHAJ |
Politechnika Warszawska pracuje też nad napędami. Testuje różne paliwa i jest w stanie wystrzelić swoje rakiety na wysokość ponad 18 kilometrów. Do tego dochodzą systemy sterowania i naprowadzania, działające na podstawie analizy obrazu. Tymi ostatnimi może się zainteresować wojsko.
Studenckie Koło Astronautyczne przeprowadza rekrutację co roku i nie narzeka na brak chętnych: – Robimy to z pasji, chcemy się nauczyć to robić. Ale oczywiście widzimy możliwości dalszej pracy w tej dziedzinie, czy to w Instytucie Lotnictwa, czy w firmach komercyjnych. Generalnie w Polsce jest duże zainteresowanie tymi tematami, bo w ciągu ostatnich dziesięciu lat ten przemysł mocno się u nas rozwinął. To jest naprawdę przyszłość, w którą wiele młodych osób chce się zaangażować.
AB [ja]