Do: "Nikola Szarek" i "@nikt nie jest lepszy od nikogo"
Mój wcześniejszy komentarz napisany został po to, by zwrócić uwagę na to, by nikogo nie oceniać, bez względu na to kim jest, ile ma lat, gdzie przynależy, kogo popiera itp. Bardzo bym tego nie chciała. Właśnie przede wszystkim to napisałam po to, BY PRZESTAĆ OCENIAĆ, BY SIĘ ZATRZYMAĆ. Nie chcę, by teraz Pani Janina przez to co napisała lub przez to co ja napisałam została też linczowana i to w taki nieładny sposób, że zostają jej przypisane domysły, stwierdzenia itp. Po co to znowu? Nie taki były moje intencje. Mój komentarz został napisany w celu, by spojrzeć najpierw na siebie i na drugiego człowieka z innej, głębszej perspektywy. Że zanim kogoś się oceni to najpierw trzeba głębiej spojrzeć w siebie i może zadać sobie pytanie, czy tak naprawdę ja nie mam w sobie tego, czym oceniłem/-am drugą osobę i kim ja jestem, ale tak naprawdę KIM i JAKIM JESTEM CZŁOWIEKIEM? Ale też ten przykład szybo pokazał, że jeśli oceniasz to i sam też zostaniesz SZYBKO oceniony. Nie popieram tego, co zostało napisane przez Panią Janinę i co wyraziłam, ale starałam się Jej nie ocenić, a też wyraziłam swoje przypuszczenie, że mam nadzieję, że zrobiła to pod wpływem emocji. I być może ta osoba jest dobrym człowiekiem, ale w tym momencie, pod wpływem emocji nie pomyślała co pisze. Czy my też tak czasem nie mamy, że niekiedy szybciej powiemy coś, a potem dopiero myślimy, a potem często żałujemy. Czy czasem nie mamy takiego poczucia, jakby nasz język nie był "podłączony" do mózgu? Czasem później trudno wytłumaczyć sobie, dlaczego powiedziałam/-em, czy napisałam/-em to czy to. Nawet jeśli ktoś nie żałuje tego co napisał lub powiedział, to jest to tylko i wyłącznie sprawa jego sumienia. I my już na to wpływu nie mamy. Niczyja to sprawa, co zna lub nie zna Pani Janina, co rozumie a czego nie zrozumie, co czytała i zna a czego nie, kogo popiera a kogo nie. To jej sprawa, to jej wybór. Czy mamy na to wpływ? NIE. Czy to coś zmieni? NIE. Po co znów te ocenianie i domysły, domniemywania itp. Czy każdy z nas w swoim życiu choć raz nie zachował się jak poganin? (Być może są takie osoby, ale ja takich nie znam). "Kto jest bez winy, niech pierwszy rzuci kamień..." JA OSOBIŚCIE, NIE MIAŁABYM ODWAGI RZUCIĆ NAWET MALEŃKIM ZIARENKIEM PIASKU. A czy poganin to "NIEczłowiek" i trzeba go traktować z pogardą? Czy ktoś, kto nie jest katolikiem, albo inaczej głosuje to od razu jest poganinem? (Większość ludzi na świecie nie jest katolikami i czy przez to są gorsi?). Czy Jezus tego uczył, czy może uczył zupełnie inaczej? Wydaje mi się, że uczył, że NIKT NIE JEST LEPSZY OD NIKOGO... Czy ja jako katolik znam Biblię i wszystkie przypowieści? NIE. A powinnam i jest mi wstyd, że nie znam. Czy większość katolików zna Biblię? Przypuszczam, że nie, ale mogę się mylić. Czy nawet jeśli ktoś przeczytał Pismo Święte i je zna od deski do deski, to czy go ten fakt definiuje, że jest super katolikiem? Czy przeczytanie samego PŚ coś wnosi, jeżeli człowiek tylko przeczytał, żeby np. tylko tym się pochwalić, a nie żyje wg tego co tam napisane? Co innego, jeśli przeczytał i żyje tym i tak jak tam napisane. W takim przypadku wyrażam wielki szacunek dla tych osób, które potrafią słowa PŚ w swojej codzienności, w relacjach z ludźmi obrócić w czyn. Mi przynajmniej to się nie udaje za często, a nawet jeśli, to niekiedy z WIELKIM trudem i wymaga to czasu i ciągłego zmagania ze sobą i próbowania od nowa. Bo to przecież nie jest taka łatwa sprawa. Na każdym kroku tysiąc pokus, we wszystkich dziedzinach życia codziennego. I niestety bardzo ciężko jest je odrzucać bo to wymaga niemałego wysiłku. A w dzisiejszych czasach to komu chce się tak bardzo wysilać? Może i wielu próbowało, ale NIELICZNYM się udaje. A nawet jeśli tym nielicznym się udało, to nie znaczy że już zawsze będą w tym trwać. Bo człowiek jest tylko człowiekiem- słabym, ułomnym i błądzącym. Dlatego nazwany jest człowiekiem, a nie "Bogiem 2". I to chyba też jest piękne, że człowiekowi została dana słabość, ale i jednocześnie siła by mógł walczyć i na nowo powstawać. Nigdzie chyba nie jest napisane w PŚ, że życie będzie łatwe. Raczej chyba odwrotnie. Tylko to już w dużej mierze zależy też od nas samych, czy jesteśmy gotowi na zmianę i czy w ogóle chcemy coś zmieniać i stawać się lepsi dla siebie samych i innych. Nikt za nas nie podejmie decyzji, nikt nas nie zmusi jeśli sami nie chcemy. Pismo Święte jest piękną Księgą, zdecydowanie najpiękniejszą w moim domu i najbardziej wartościową bo jedyną cały czas żywą, aktualną i ponadczasową. Ale tak rzadko przeze mnie otwieraną i czytaną. I deklarując się jako katoliczka powinnam ją przecież doskonale znać, a przeczytałam jej znikome ilości, w porównaniu z tym ile ma stron. Przez wiele osób z mojego otoczenia jestem postrzegana jako osoba wierząca, blisko Boga, chodząca do kościoła itp. Ale dlatego, że ktoś kto tak mówi, nie zna tej całej prawdy, którą znam ja o sobie samej, którą zna przede wszystkim Bóg i osoby, które mnie w danym momencie spowiadały. Wielu myśli: taka wspaniała itp., ale to ja znam swoje wnętrze i wiem, że to co myślą inni jest czasem, a chyba nawet zbyt często dalekie od tego jak jest naprawdę. Być wspaniałym w oczach ludzi nie znaczy być tak samo wspaniałym w oczach Boga. I jestem przekonana, że tak właśnie jest. Prócz przyjętych Sakramentów, niczym innym wielkim nie różnię się od człowieka, który bywa określany jako poganin np. przez czasami pojedyncze jego zachowanie, i myślę, a nawet jestem pewna, że bardzo wielu ludzi, którzy są oceniani czy postrzegani niesłusznie jako poganie, są o wiele lepsi ode mnie- pod wieloma względami. Znam przykazania od dzieciństwa i były mi wpajane, dzięki nim stosowałam zasady. NIESTETY z wiekiem, w obliczu niezliczonych okoliczności i przede wszystkim braku prawdziwej bliskości z Bogiem (którą sama zaniedbałam), większość z nich złamałam. A przecież wielokrotnie mówiłam: NIE, JA NIGDY TEGO NIE ZROBIĘ. "Nigdy nie mów- "nigdy". I NIESTETY jako katoliczka też oceniam innych: za bardzo, za szybko, pochopnie, w emocjach, z egoizmu, z braku zrozumienia, ze złości, i przede wszystkim przez to, że jestem grzesznym i słabym człowiekiem, który jest niedoskonały. Dzięki temu, że tak wiele razy upadłam mam tego tak wielką świadomość. I może gdybym tak wiele razy nie upadła, nie miałabym dzisiaj tej świadomości. I mimo wszystko wiem, że każdy jeden upadek był i jest dla mnie po to, żebym nie popadała w pychę, w którą bez wątpienia popadłabym, gdybym w swoich oczach była taka idealna i po to, bym przez pryzmat swoich słabości rozumiała też innych ludzi, którzy też są słabi bo są tylko ludźmi tak jak ja. Gdybym była idealna (ale przecież ideały nie istnieją), patrzyłabym z góry na ludzi i cieszyła się, że nie jestem taka jak inni: gorsza, słaba itp. Ale czy to właśnie nie kłóci się jedno z drugim? Czy gdybym była taka idealna (w swoich oczach i odczuciach), to czy byłoby mi dane rozumieć błędy innych ludzi? Chyba nie. Każdego dnia walczę sama ze sobą i swoimi przywarami, i czasem mi się udaje, a czasem nie. Może nawet częściej się nie udaje, niż udaje. I nawet tutaj sama piszę, żeby nie oceniać, a przecież też to w swojej codzienności robię nie raz i nie dwa. Ale chcę z tym walczyć i też bardzo bym chciała, byśmy wszyscy zaczęli z tym walczyć i zatrzymali tę falę hejtu, a przynajmniej odrobinę spróbowali. Internet stał się idealnym miejscem, gdzie wszystko i wszystkich można oceniać łatwo, pochopnie i bez większych konsekwencji i uszczerbku na swoim "honorze". Ale czy my wszyscy po drugiej stronie ekranu to jesteśmy tacy idealni, bez skazy, itp.? Bez względu na to, czy piszący to muzułmanin, katolik, buddysta, czy osoba każdego innego wyznania; czy to rolnik, urzędnik, ogrodnik, aktor, budowlaniec, ksiądz, lekarz, nauczyciel, rodzic, sklepowa, górnik, uczeń, student czy osoba, która przynależy do jakiegokolwiek innego zawodu, grupy społecznej, politycznej itp., czy ktoś jest bardziej uczony, wykształcony lub nie- czy mamy prawo oceniać siebie nawzajem niekiedy tak mocno godząc w drugiego człowieka? Czy może w ten sposób nie chcemy przypadkiem ulżyć sobie, bo nas coś uwiera w drugim człowieku tak bardzo, że aż nas parzy? Bo czy każdy każdego zna całkowicie, czy chociażby w maleńkim zalążku, by go oceniać "ZA BARDZO"? Chyba na pewno nie. Jedyną przewagą w Internecie jest to, że nikt nie wie kim jest osoba, która komentuje i niekiedy odważa się do pisania okropnych rzeczy. Czy gdybyśmy ujawnili swoje imiona i nazwiska przy tym, co piszemy i wylewamy na innych, mielibyśmy odwagę napisać to, co myślimy i co napisaliśmy pod nickiem lub pseudonimem? Chyba może niekoniecznie. Bo może osoby znające nas bardzo dobrze, czytając nasze komentarze, bardzo szybko by to zweryfikowały i wówczas ocenieni zostalibyśmy zupełnie tak samo lub podobnie do tego jak sami oceniliśmy innych. A może jeszcze gorzej? Tylko my sami o sobie wiemy, jacy jesteśmy NAPRAWDĘ, ale nie rzadko boimy się do tego przyznać przed nami samymi, a co dopiero przed kimś kto nas zna. Mamy prawo potępiać, a nawet powinniśmy potępiać złe zachowania ludzi, ale nie potępiać człowieka jako osoby samej w swej istocie (niestety ja też się na tym nadal sama łapię, że wielokrotnie robię niezgodnie [zazwyczaj pod wpływem emocji] z tym co napisałam przed chwilą). Możemy pisać o naszej złości, naszym żalu i wszystkim innym co nas dotyka, ale musimy pamiętać o najważniejszym, że można napisać to innymi słowami, w sposób grzeczny i nie raniący drugiego człowieka- bez względu na to kim on jest i co zrobił. Ktoś kiedyś napisał: "NIE ZAWSZE MÓW CO MYŚLISZ, ALE ZAWSZE MYŚL CO MÓWISZ" bo prawda jest taka, że... NIKT NIE JEST LEPSZY OD NIKOGO :) :) :)