Sam tytuł „Ni pies, ni wydra”, już na wstępie jakby sugerował, że sztuka będzie historią o czymś, co tak naprawdę trudno bardziej określić czy opowiedzieć . Tytuł w tym wypadku bez dwóch zdań trafny. W pierwszym już akcie, okazuje się, że tematem przewodnik sztuki jest miłość i jej wszystkie odcienie.
Zdawać by się mogło, że temat miłości jest wszystkim znany, omówiony na wszystkie możliwe sposoby…. ale nic bardziej mylnego. Z tą całą miłością jest jak z powiedzeniem „ni pies ni wydra"- nie ma odpowiednich słów, które byłyby w stanie opisać jednoznacznie to uczucie. Miłość, kiedy już się pojawia, rodzi w każdym z nas tak wiele różnych, często skrajnych emocji, że nie można powiedzieć, że ma ona jakąś swoją konkretną definicję. Podobnie ten spektakl. Jest to komedia, ale nie do końca. Sztuka z jednej strony bawi, z drugiej - pokazuje jak wiele barw ma miłość, a co najważniejsze uczula odbiorców, że idealnej miłości na świecie po prostu nie ma.
Beata Zarembianka i Dariusz Niebudek, jako dwójka jedynych aktorów w spektaklu zagrali małżeństwo. Jest między nimi miłość, oddanie, ale są też kłótnie i nieporozumienia. Na scenie świetnie wchodzą w swoje role, zaskakują publiczność naturalnością. Wzajemne interakcje między nimi są niewymuszone, jak byśmy z perspektywy obserwatora na żywo widzieli parę podczas codziennej sprzeczki małżeńskiej. Na ich przykładzie dostrzegamy jak w relacjach damsko- męskich mamy różne oczekiwania, zupełnie inny tok myślenia. Okazuje się, że nawet rzeczy, które często mówi się prostym, konkretnym językiem, dla drugiej osoby mogą znaczyć zupełnie coś innego. Lekkim, komediowym sposobem, para porusza różnice między kobietą, a mężczyzną. Podczas trwania spektaklu, widz razem z aktorami bierze udział w kilkunastu scenach, z którymi każdego dnia mierzy się każdy z nas w życiu codziennym. Różny tok myślenia często może prowadzić do prawdziwej katastrofy. Jedna strona, może poczuć się niezrozumienia, często jednak to dwie strony tak się czują.
Dwójka bohaterów na scenie, skromna, ale wystarczająca scenografia sprawia, że widz może skupić się na zawartości sztuki i przy okazji świetnie pośmiać. Rodzinne, małżeńskie kłótnie, nieporozumienia pokazane są w sposób żartobliwy. Dodanie do tego piosenek dodaje sztuce lekkości.
„Ni pies, ni wydra" zaskakuje błyskotliwymi dialogami, celnymi ripostami. Przede wszystkim jednak zwraca uwagę na kluczową kwestię- jaka by ta miłość nie była, jest piękna i jedyna w swoim rodzaju. Miłość sama w sobie jest już sztuką…Sztuką kompromisów i budowania wspólnego języka. Nie zapominajmy jednak, że tę sztukę piszemy my sami. Jako jej reżyserzy, to od nas zależy jaki będzie jej scenariusz. To my, wchodzimy w rolę głównych aktorów i to my decydujemy o ostatecznym zakończeniu tej sztuki.
>>> WIĘCEJ ZDJĘĆ TUTAJ <<<
.jpg)
.jpg)
.jpg)
KCH [ja]