Poniżej recenzja spektaklu Katarzyny Chacińskiej
W ramach X Ogólnopolskiego Festiwalu Teatrów „Sztuka plus Komercja”, siedlecka publiczność obejrzała sztukę „Ciemno”. Jest to komedia wyreżyserowana przez Marka Rębacza, znanego autora hitów teatralnych w Polsce.
„Ciemno” jest teatralną wersją telewizyjnego przeboju o tej samej nazwie w wykonaniu Jana Kobuszewskiego, Pawła Wawrzeckiego, Marka Kondrata i Wiktora Zborowskiego w głównych rolach. Reżyser postawił sobie trudne wyzwanie. Zrobić remake sztuki czy filmu nie jest trudno, ale wydobyć z tego coś świeżego, intrygującego jest zdecydowanie ciężej. Miało być śmiesznie jak to w komedii. W moim odczuciu wyszło niesmacznie. Sam tytuł „Ciemno” to metafora braku myślenia wśród ludzi. Marek Rębacz ukazuje mieszkańców wsi bez własnego zdania. W tym wypadku są ślepo posłuszni woli lokalnego plebana.
Nagle w małej wsi, zabitej dechami pojawia się zagubiony młody warszawiak - Przybysz. W tej roli zobaczymy Tomasza Ciachorowskiego. Pewność siebie, figlarny uśmiech i rozbrajające spojrzenie - tego aktorowi nie można odmówić. W tej roli sprawdził się świetnie. Przybysz gubi się i trafia do nieznanej wioski, a tam poznaje inny świat. Miejsce bez iPhona, Facebooka i innych wynalazków. Zamiast tego spotyka się z kontrastem między miastem, a wioską. Brak toalety w chacie, spanie w stodole...szokuje.
Dla części osób spektakl może wydać się w wielu scenach bardzo wyzywający. Sztuka z jednej strony ma nas rozwijać, odprężać i kształtować nasz światopogląd obiektywnie. Pytanie czy kontrowersyjne wykorzystywanie sztuki do poruszania kwestii polityki i religii jest w porządku? Nie da się na pewno tego zrobić obiektywnie. Jest duże ryzyko, że spektakl w swoim przekazie opowie się za konkretną nacją polityczną, miażdżąc przy tym drugą. Podobnie w kwestii religii. Nie trzeba być bardzo wierzącym, by poczuć konsternację oglądając na scenie plebana odpowiadającego na zaloty młodej panny ze wsi (choć Jakub Kucner sprawdził się w tej roli świetnie). Nie traci przy tym swojej ciętej riposty i żywiołowości. W tej sytuacji jednak spektakl dosadnie ocenia Kościół. Pytanie czy słusznie? Sztuka ma otwierać ludzi na nowe doświadczenia z kulturą, nie narzucać im wartości, które mają być dla nich istotne. Czy jednostkowe przypadki zaniedbań wśród duchowieństwa mogą być powodem stygmatyzacji? Urażona może się poczuć także ludność z obszarów wiejskich. Reżyser ukazuje mieszkańców wioski jako lud „ciemnogrodu”, bezgranicznie wierzący plebanowi, nie mający własnego rozumu i zdania. Czemu mieszkańców wsi wciskamy w schemat ludzi nie mających własnego zdania? Trudno w tym wypadku o bezstronność.
Zastanawia powód użycia w dialogach spektaklu dużej liczby wulgaryzmów. Sztuka sama z siebie wywołuje w odbiorcach emocje. Czy trzeba te wrażenia wzmacniać przekleństwami? To na pewno nie śmieszy a słysząc wplatane w dialogi agresywne słowa, nie wiemy o co chodzi. Nie mówiąc już o tym, że samo użycie wulgaryzmów w teatrze po prostu razi. Sytuację co prawda ratuje gra trio: Kucnera, Ciachorowskiego i Joanny Majstrak jako Arielki (główna rola kobieca). Od początku widać, że dłuższy czas się znają i dobrze potrafią razem zagrać. Szkoda tylko, że przy nadmiarze wulgaryzmów to wszystko publiczności gdzieś ucieka. Drugą, główną rolę kobiecą, rubasznej córki gospodarza gra Klaudia Kuchtyk. Mocny, ciekawy i donośny głos niknie gdzieś jednak w chaotycznej fabule.
Akcja cały czas toczy się na wsi. Mimo ilości wątków, gdzieś jednak gubi swoją dynamikę. Zauroczenie, polityka, Kościół- nie wiadomo, o co w sztuce tak naprawdę chodzi. Reżyser zdecydowanie za bardzo przeskakuje z wątkami. W jednym porusza kwestię relacji Przybysza z córką gospodarza Karolką, potem od razu przeskakuje na wątek polityczny czy religijny. Widz zaczyna się gubić i zastanawiać, czy może coś z nim nie tak, że sztuki po prostu nie rozumie. Z komedii w zapowiedziach, robi się nam taki trochę niesmaczny kabaret. Inaczej nie da się tego nazwać. Po kwadransie „Ciemno” ma się odczucia, że wszystko co mogło zostać poruszone, zostało satyrycznie wyśmiane. Nie można autorowi odmówić aktualności dialogów. Świetnie się wpisują w bieżącą sytuację gospodarczą, polityczną i społeczną.
Ciekawa i dopracowana scenografia, duży potencjał dialogów pomijając wulgaryzmy i zgrana obsada aktorska nie ratują niestety spektaklu. Pod koniec sztuki, w głowie widza rodzi się chaos i zamęt.
Pojawia się pytanie: „Czemu to wszystko miało służyć? Aktorzy na koniec sztuki z pięknym uśmiechami co prawda dziękują publiczności, ale jakoś nie ma się siły odwzajemniać tego uśmiechu. Widz, który przyszedł odciąć się od rzeczywistości, dostaje w pakiecie aktualności polityczne, religijne i obsceniczność. Spokoju na pewno nie dostaje, ale nadmiar wrażeń i przemyśleń z całą pewnością.
.jpg)
.jpg)
.jpg)
.jpg)
.jpg)
Katarzyna Chacińska [ja]