Każdą ze stacji poznajemy począwszy od rozpoczęcia programu śniadaniowego, po kulisy jego realizacji. Jesteśmy świadkami jak jedną informację, każda ze stacji przekazuje wedle własnej interpretacji. Bez względu czy telewizja publiczna, czy prywatna Paszczyk nie odpuścił żadnej. Reżyser w sztuce postawił na improwizowany scenariusz i dał duże pole do manewru obsadzie aktorskiej. Artyści nawiązując kontakt z widzami, wspólnie z publicznością decydują w którym kierunku scenariusz pójdzie. Tak naprawdę nie ma jednego stałego zakończenia sztuki. Sama akcja spektaklu jest dynamiczna, cięte riposty są bardzo trafne, śmieszą, ale nie obrażają uczuć kogokolwiek.
Spostrzeżenia Paszczyka są bardzo trafne i po spektaklu wiele osób ukazany obraz mediów, zapewne skłoni do głębszej refleksji. Nie oszukujmy się, gdyby telewizja nie grała na emocjach, nikt by jej nie włączył. Media często przekazują nam informację w taki sposób by wywołać w nas konkretny ładunek emocjonalny. Same postacie w TV, tak zwane gwiazdy telewizji, zazwyczaj są idealizowane. Tworzą fałszywy obraz, że można być jednocześnie idealnie pięknym, mądrym i szczęśliwym. Na dłuższą metę, niestety w odbiorcy przekazu może to spowodować depresję, odczucie, że jest gorszy, brzydszy i nic nie warty. Reżyser ironizując, wytyka mediom brak obiektywności, a publiczność składnia do refleksji. Na bieżąco być warto, ale o każdej informacji musimy wyrobić sobie własny pogląd. Na pewno nie może być tak, że ten obraz będzie nam narzucany.
Świetna gra aktorska w sztuce „Telewizja kłamie”, nie wymaga specjalnej scenografii czy aranżacji, bez tego sztuka i tak sama się broni. Dialogi napisane może ciut uszczypliwie, ale zabawnie i ze smakiem. Za sam spektakl raczej żadne media, by się nie obraziły. To trochę tak jak z dobrym kabaretem. Ma coś wyolbrzymić, zwrócić uwagę społeczeństwa, ale przede wszystkim śmieszyć i tak jest.



KC/MR