Wachlarz propozycji
Pierwsze rozmowy w sprawie wzmocnienia i poszerzenia wybranych ulic miały miejsce już pod koniec 2018 roku, czyli zaraz po rozpoczęciu formowania 18. Dywizji Zmechanizowanej. Po uzgodnieniach z dowództwem jednostki w marcu 2019 roku miasto zaproponowało stronie rządowej następujące ulice: w pierwszej kolejności Okopową, Dominicką i Grabianowską, następnie Składową i Zbrojną oraz Orlicz-Dreszera, Partyzantów, Garwolińską i Koszarową. Rozmowy z Ministerstwem Infrastruktury toczyły się kilka lat i nie była to tylko wymiana korespondencji – spotykano się również w terenie. Ostatecznie w grudniu 2022 roku podpisano porozumienie w sprawie ciągu ulic Pamięci Ofiar II Wojny Światowej, Okopowej, Artyleryjskiej, Garwolińskiej i Siedleckiej (ta ostatnia leży już na terenie gminy Siedlce), do drogi krajowej nr 2.
Nie na wschód, ale znów na południe
Druga umowa, dotycząca podobnej przebudowy Składowej i Łukowskiej, ma być podpisana w ciągu najbliższych dni, góra kilku tygodni. Rozmowy w jej sprawie rozpoczęto w grudniu 2021 roku, a wstępna propozycja miasta wyglądała inaczej. Zamiast drugiego wyjazdu na południe samorząd sugerował wyjazd na wschód: ulicami Składową i Targową do Berdyczowskiej i dalej do Brzeskiej. Pozwalałoby to na przerzut sprzętu albo prosto w kierunku Terespola, albo po obrzeżach miasta na północ, w kierunku Sokołowa. Ministerstwo wybrało jednak inny wariant, czyli drugie połączenie z krajową „dwójką” przez ulicę Łukowską.
Dla finansów miasta nie ma tu różnicy, bo 100 procent kosztów i tak bierze na siebie państwo. Z punktu widzenia podatnika wygląda to jednak kontrowersyjnie, bo o ile ulica Składowa przeszła rok temu jedynie doraźny, prowizoryczny remont, to już ulica Łukowska została kompleksowo zmodernizowana niecałe pięć lat temu. Jest w bardzo dobrym stanie, a jej „rozprucie” i robienie od początku oznacza zmarnowanie włożonych w nią niedawno pieniędzy.
Na pytanie, czy prawie nowa ulica nie wytrzyma wojskowych transportów w obecnej postaci, drogowcy odpowiadają przecząco. Była bowiem projektowana pod typowe cywilne ciężarówki, które zwykle mieszczą się w 40 tonach. Tymczasem gąsienicowa armatohaubica waży około 50 ton, a nowoczesny czołg 60-70 ton. Po załadowaniu na wieloosiową naczepę i podpięciu odpowiednio mocnego ciągnika (coraz częściej z opancerzoną kabiną) otrzymujemy zestaw o masie nawet 100-130 ton. Jeśli po kilkunastu takich transportach nie chcemy mieć asfaltu popękanego lub z głębokimi koleinami, trzeba zrobić lepszą podbudowę i mocniejszą nawierzchnię.
Przypomnijmy, że koszt obu tych inwestycji sięga 160 mln zł, a ich realizacja planowana jest na dwa następne lata (2024-25).


Foto: Prezentowany na zeszłorocznym święcie 18. Dywizji Zmechanizowanej zestaw „Jak”, składający się z opancerzonego czteroosiowego Jelcza i niskopodwoziowej naczepy Demarko do transportu ładunku o masie do 70 ton. Takimi zestawami wojsko przewozi gąsienicowe wozy bojowe, kontenery z amunicją i inne bardzo ciężkie ładunki. /ab
AB/DW