Wyzwaniem będzie również skala wspomnianych zakupów sprzętu. Współczesna broń jest na tyle skomplikowana, że jej skuteczne wdrożenie wymaga czasu. Trzeba zbudować do tego nowy system szkolenia: – System, który będzie oprzyrządowany w symulatory i trenażery oraz będzie miał wystarczającą liczbę instruktorów. Trzeba przeszkolić zarówno przychodzących do wojska nowych żołnierzy, jak i dowódców, którzy przyjmą tych żołnierzy do swoich jednostek. Brakuje nam kadry zdolnej pokierować procesem szkolenia i dowodzenia formacjami, które będą rozwijane na kupowanym teraz w dużych ilościach sprzęcie. To jest proces, który musi trwać pięć-sześć lat. Na pewno się tego w rok czy dwa nie zrobi – powiedział dziennikarzom gen. Skrzypczak.
Na spotkaniu z mieszkańcami (na które przyszło kilkadziesiąt osób, w tym co najmniej kilku byłych podwładnych) generał przypomniał swoje związki z Siedlcami. Służył tutaj w latach 1994-96, tworząc 1. batalion rozpoznawczy i 9. brygadę zmechanizowaną (jednostki te zostały zlikwidowane kilkanaście lat później; obecnie w ich miejscu rozwijana jest 18. Dywizja Zmechanizowana – przyp. red.). Padło sporo ciepłych słów o ówczesnym, nieżyjącym już prezydencie Siedlec, Henryku Gucie. Było też o rodzinnych tradycjach wojskowych, kontynuowanych przez następne pokolenie (syn gen. Skrzypczaka służy w 1. Warszawskiej Brygadzie Pancernej) oraz trochę wspomnień z misji w Iraku.
Większość zadawanych pytań i udzielanych odpowiedzi koncentrowała się jednak na współczesności: wojnie na Ukrainie, możliwych scenariuszach rozwoju sytuacji i przygotowaniach wojennych Polski. Waldemar Skrzypczak przyznał, że mylił się w swoich prognozach ze stycznia i lutego, kiedy twierdził, że skończy się na pogróżkach. Wskazał jednak, że nie był w tym sam – większość fachowców nie spodziewała się, że Władimir Putin aż tak zlekceważy sztukę wojenną i zaatakuje Ukrainę zbyt skromnymi siłami. Przestrzegł przed lekceważeniem rosyjskiej armii, która – choć sięga po stary sprzęt i ludzi z łapanki – wciąż jest na tyle liczna, by ciągnąć wojnę aż do zrujnowania Ukrainy. Obecna prognoza wygląda tak: żadna ze stron nie zmusi drugiej do kapitulacji. Będzie musiało dojść do kompromisu, w którym Ukraina prawdopodobnie odzyska wszystkie swoje terytoria z wyjątkiem Krymu. Włączenie się w wojnę Białorusi jest mało prawdopodobne, bo Białorusini są jej niechętni. Na razie Rosja traktuje armię tego kraju jako rezerwuar sprzętu, przebiera swoich żołnierzy w jej mundury i korzysta z jej baz, ale w dalszej przyszłości, po osłabieniu Rosji, Białoruś będzie raczej ciążyła ku Zachodowi. Użycie przez Rosję broni jądrowej jest mało prawdopodobne – w tej sprawie naciska na Moskwę nie tylko Zachód, ale i Chiny. Spowodowałoby to bowiem chaos w całej światowej gospodarce, a to nie leży w niczyim interesie.
Co się tyczy wzmacniania obronności Polski, to były dowódca Wojsk Lądowych cieszy się z budowy 18. Dywizji Zmechanizowanej. Powątpiewa zarazem, czy ogłoszone zakupy broni dla Wojska Polskiego zostaną zrealizowane w całości. Półtora tysiąca czołgów i ogromne ilości artylerii to nie tylko pieniądze, ale i ludzie potrzebni do obsługi i utrzymania. Wzmocnienie Wojska Polskiego uważa jednak za potrzebne, bo poza USA kraje NATO mają raczej słabe możliwości militarne. Sceptycznie podchodzi natomiast do pomysłu powszechnego uzbrojenia Polaków w broń palną. Jego zdaniem, w sytuacji zagrożenia wojennego bardziej potrzebne jest masowe szkolenie z zakresu obrony cywilnej. Syreny alarmowe obecnie kojarzą się bardziej z historycznymi rocznicami niż z koniecznością szukania ukrycia. Wciąż za mało ludzi umie udzielać pierwszej pomocy i myśli o zapasach żywności. Walka to coś więcej niż załadowanie karabinu i naciśnięcie spustu, lepiej więc zostawić ją ludziom wyszkolonym, a ogół społeczeństwa nauczyć po prostu przetrwania.





AB [ja]