Pracownicy domagają się podwyżki w wysokości 4,20 zł brutto za godzinę w tym roku i 3 zł w przyszłym roku. Jak to wygląda teraz? – Pracuję tu jedenasty rok i mam 15,86 zł za godzinę brutto. Plus premia 5 zł. Za poprzedni miesiąc wziąłem na rękę nieco ponad 2500 zł. Do tego dochodzą soboty i tzw. dziesiątki, czyli nadgodziny robione po zmianie. Z dwiema sobotami i nadgodzinami można wyciągnąć ok. 3600 zł netto. To nie są jakieś wygórowane pieniądze. Pracy jest bardzo dużo, ale firma, choć od wielu miesięcy ogłasza chęć przyjęcia nowych ludzi, nie może ich pozyskać, bo oferuje właśnie takie, niskie zarobki – powiedzieli nam pracownicy, z którymi rozmawialiśmy dziś rano przed bramą zakładu.
Co oferował pracodawca? – Zaproponowano nam system płac oparty na EBITD-zie (zysk przedsiębiorstwa przed potrąceniem amortyzacji, podatków i odsetek kredytów – przyp. red.) Nie rozumiemy tego systemu, nie mamy na ten system żadnego wpływu, on opiera się na budżecie, który ustala tylko i wyłącznie właściciel. Rozmawialiśmy przez ten rok nie tylko z naszym zarządem tutaj, ale i z samym właścicielem, ale bez rezultatu – mówią strajkujący. Dodają, że w tej sprawie załoga będzie się twardo trzymać razem: zarówno ci, którzy pracują od początku, czyli od 28 lat, jak i ci, którzy przyszli kilka lat temu.
Skontaktowaliśmy się z sekretariatem zakładu, czekamy na stanowisko zarządu spółki.



AB/DW