Skoro nie dało się pracować w Charkowie, trzeba się było wyprowadzić tam, gdzie nie strzelają i nie bombardują. I to jak najszybciej, żeby nie stracić podpisanych kontraktów. Polska była naturalnym wyborem, ze względu na bliskość geograficzną i kulturową, podobieństwo języka, rozwój gospodarczy oraz okazaną Ukrainie solidarność ze strony mieszkańców i władz. A dlaczego firma z wielkiego ośrodka przemysłowego, jakim jest Charków, zdecydowała się na mały Ostrówek, a nie na Warszawę albo któreś z dużych miast Śląska? Ponieważ tutaj udało się szybko znaleźć gotową halę, która wymagała tylko drobnych prac adaptacyjnych i była w akceptowalnej cenie. W dodatku nieruchomość leży tuż przy drodze krajowej nr 50 i przy linii kolejowej Warszawa-Białystok, co ułatwia dojazd pracowników, dowóz materiałów i wywóz gotowych produktów.
Produkcja w Ostrówku ruszyła w październiku, kiedy z Charkowa przywieziono maszyny, materiały i kilkudziesięciu specjalistów. Ale to dopiero początek, bo jej skala nie wróciła jeszcze do tej przedwojennej. Triol szuka następnych pracowników: i wśród ukraińskich uchodźców, i wśród Polaków. – Potrzebujemy ludzi do produkcji oraz inżynierów. Naszym zadaniem jest przywrócenie zdolności produkcyjnych firmy, realizacja zamówień, zbudowanie nowego zespołu oraz znalezienie nowych dostawców i klientów w Polsce i w Europie. Chcemy być dużym przedsiębiorstwem, które wpływa na rozwój powiatu – mówi Natalia Zalevska.
To, że w Ostrówku zainstalowała się nie jakaś tam hurtownia, ale duża spółka produkcyjna, dla lokalnych władz jest oczywiście powodem do zadowolenia. – Cieszę się, że firma zainwestowała u nas. W tej chwili pracuje tam 30 osób z Ukrainy i 50 z Polski, a do końca roku firma miała w planie zatrudnić do 100 osób. Pomagałem jej w rozmowach z PGE w sprawie czterokrotnego zwiększenia dostarczanej mocy. Jeżeli do tego dojdzie, fabryka przejdzie na tryb trzyzmianowy i do końca następnego roku mogłaby zwiększyć zatrudnienie do 300 osób. A jeśli firma zrealizuje swoje plany i dobuduje jeszcze jedną halę, to na koniec 2024 roku będzie to nawet 400 pracowników, co uczyniłoby z niej największy zakład na terenie naszej gminy – mówi burmistrz Łochowa, Robert Gołaszewski. – Ponieważ firma szuka dużej, kilkusetosobowej grupy, a mamy teraz rynek pracownika, trzeba wdrażać różne zachęty. Zadeklarowaliśmy naszą pomoc i współpracę z powiatowym urzędem pracy. Odbyło się już kilka spotkań przedstawicieli firmy z potencjalnymi pracownikami w Łochowie, Sadownem i Węgrowie – dodaje starosta węgrowska Ewa Besztak.
To nie jest zbijanie drewnianych palet, ani spawanie metalowych ogrodzeń, tylko produkcja dość zaawansowana technologicznie, szczególnie jeśli chodzi o tę część elektryczną i elektroniczną. Triol deklaruje chęć współdziałania z polskimi firmami, biorąc pod uwagę zarówno dostawców materiałów i komponentów, jak i odbiorców gotowych produktów. Polska nie jest co prawda naftowym potentatem, ale wiele urządzeń przemysłowych projektuje się na miarę, pod konkretnego klienta. A że polska gospodarka kręci się jak na trudne czasy całkiem żwawo, perspektywy rysują się interesująco.

.jpg)

AB [ja]